wtorek, 6 października 2015

Podsumowanie wyjazdu

Czas na podsumowanie naszej wycieczki.

1. Okazuje się, że nasz limit na zwiedzanie i podróżowanie to 3.5 tygodnia. Jesteśmy zmęczeni :) Zasypiamy w metrze, o 21:00 najchętniej poszlibyśmy spać. Nie ma jak odpocząć, spędziliśmy kilka dni na plaży, ale po 2h zaczynaliśmy się nudzić ;)
2. Wypiliśmy hektolitry piwa. Nasza kolekcja kapsli znacząco się powiększyła. Byliśmy też w 6 browarach.



3. Lubimy Amerykanów.
4. Dycek schudł, ja przytyłam - bilans w związku zachowany :)
5. Mam nową ulubioną piosenkę:


6. Daliśmy ciała i nie sprawdziliśmy ile mil przejechaliśmy. Na bank więcej niż 2500mil, co jest równe ~4000km.
7. Mam 27giga zdjeć i filmów :)
8. Byliśmy w 8 stanach, spaliśmy w 12 różnych miejscach.
9. Prawie w 100% zrealizowaliśmy początkowy plan - dodaliśmy Asheville i zamieniliśmy Sahannah na kapcia w samochodzie. A na tripadvisorze mówili, że się nie da i to za dużo :)

Wracamy w czwartek, dozo! :)


niedziela, 4 października 2015

Powrót do Nowego Jorku

Dzisiaj mieliśmy długi dzień. Mieliśmy pobudkę z samego rana, musieliśmy oddać naszą toyotę z kamerą cofania z powrotem do wypożyczalni i dostać się na lotnisko. Mieliśmy lot do Nowego Jorku. Tylko czekaliśmy, aż coś wybuchnie i będziemy mieli kolejną "przygodę" :)

Na szczęście wszystko poszło gładko i o 15 zaczęliśmy szwędać się po Wielkim Jabłku. Jest dużo chłodniej niż na Florydzie i niż było tutaj 2 tygodnie temu. Żeby się rozgrzać dużo skaczę do zdjęć :)

Przez ostatnie 2 tygodnie zupełnie zapomniałam jak wygląda NY. Za drugim razem robi tak samo wielkie wrażenie. Jedzenie jest niesamowite, żywimy się w najtańszych knajpach, a dostajemy coś takiego:


Dziś przede wszystkim zrobiliśmy tour w okolicach Brooklyn Bridge:










Widzieliście "Kiedy Harry poznał Sally"?

Zaczęliśmy się stresować naszym powrotem, jest mnóstwo miejsc, które musimy zobaczyć, a mamy tak mało czasu, więc teraz Dyc siedzi i rozplanowuje jutrzejszy dzień :)

Kennedy Space Center*

Do Cape Canaveral przyjechaliśmy tylko na dzień, żeby zobaczyć centrum kosmiczne. Planowaliśmy spędzić tam kilka godzin, spędziliśmy cały dzień, a i tak zabrakło nam czasu żeby zobaczyć wszystkie największe atrakcje.

 Teren centrum jest ogromny, bo przecież to tutaj budowano promy kosmiczne i wysyłano ludzi na księżyc. Teraz jest to przede wszystkim centrum turystyczne, ale z tego co się dowiedzieliśmy samo centrum dalej działa. Dla nas, laików, była to kopalnia wiedzy. Amerykańskie wystawy są świetne - do wszystkiego można podejść, dotknąć i zawsze jest jakiś film do obejrzenia.

Widzieliśmy platformy startowe rakiet, ogromne chodziki na których promy są tranportowane z hali montażowej do tych platform, byliśmy na symulacji startu rakiety (trzęsło!), braliśmy udział w starcie rakiety Apollo 5 z zachowaną salą kontroli startu. Byliśmy na filmie w IMAX o teleskopie Hubble'a, widzieliśmy prom Atlantis, który jako pierwszy został zaprojektowany do wielorazowego użytku.

Dotykaliśmy fragment księżyca, widzieliśmy mnóstwo rakiet i przechodziliśmy obok astronauty.

UFF!!

Oryginalny panel nadzorujący starty z lat 70.
Jeden z modułów Saturn V - rakiety użytej do wysłania pierwszych ludzi na księżyc
Kolejny moduł  Saturn V
Mizi mizi księżyc
Saturn V
Galeria gazet o Armstrongu i jego załodze
Silniki
Busik, który dowoził  ubranych astronautów do promu

Rakiety!
Atlantis - statek do wielorazowego użytku



*Zastrzegam sobie prawo do pisania jakiś bzdur w tym poście, średnio się na tym znam :)

sobota, 3 października 2015

Piwne Asheville

Zalegamy z wpisami :(

W czwartek wzięliśmy udział w wycieczce po czterech najbardziej znanych browarach w Asheville, oczywiście razem z degustacją: piliśmy piwa takie dyniowego lagera, dyniowe ALE, różne rodzaje IPA i ALE. Razem ze wzrostem poziomu alkoholu we krwi coraz bardziej zżywaliśmy się z resztą grupy, co skończyło się na samodzielnym zwiedzaniu 5 browaru.








Następnego dnia - w piątek - mieliśmy do przejechania kawał drogi: z Asheville do Cape Canaveral:



W drodze powrotnej złapaliśmy kapcia.



Czekała nas szybka wymiana opony i wizyta w warsztacie.
Oczywiście kapcia złapaliśmy na autostradzie i stanęliśmy na pasie awaryjnym. Po chwili podjechał do nas szeryf, żeby zobaczyć co się stało i pilnować, żeby nic się nam nie stało "bo to ruchliwa ulica". Więc przez cały czas stał za nami na sygnale i patrzył jak sobie radzimy :) Po kolejnych 12h jazdy dojechaliśmy do Cape Canaveral.

czwartek, 1 października 2015

Droga do Asheville

Wczoraj zmieniliśmy trochę plan naszego wyjazdu :) Zamiast noclegu w Savannah wybraliśmy się dalej na północ - do Asheville, stolicy piwa kraftowego na wschodnim wybrzeżu.

 

Drogę trochę wydłużyliśmy, żeby przejechać przez krajobrazową trasę wzdłuż parku krajobrazowego: punkty B -> C na mapie. Uprawialiśmy tam tradycyjny amerykański trekking - podjeżdżaliśmy samochodem do punktu widokowego, wychodziliśmy, cykaliśmy parę zdjęć i jechaliśmy do kolejnego punktu - i tak przez 2 godziny :)











wtorek, 29 września 2015

Na plantacji

Dzisiaj wybraliśmy się na "najstarszą działającą plantację w Stanach" - Boone Hall Plantation. Niestety ich uprawy są dość symboliczne, całość jest (prawdopodobnie) utrzymawana przez turystów. Jednak wycieczka była bardzo fajna, jak z filmu.

Na plantacji uprawiali bawełnę, kukurydzę, a teraz rosną tu jakieś owoce (w sumie spodziewałam się tylko bawełny...).

Widzieliśmy posiadłość, domki niewolników - kiedyś ich było 30, teraz zostało 9, które działają jako wystawy. Dojazd do posiadłości wiedzie alejką otoczoną przez ogromne dęby i zwisające hiszpańskie mchy (wygląda jak scena z Forresta: "Run Forest run").


Oglądaliśmy tradycyjny wyrób koszyków z różnych traw i liści palm:








Pani na włościach :)

Hiszpański mech
Chata dla niewolników


Chodziliśmy też po ogrodach:








Kwiat bawełny - dojrzewający
Kwiat bawełny
Dycek trochę zarósł